czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 1

***Diana***

Siedziałam w domu. Jak zwykle sama, bo moja mama była zajęta papierami. Od śmierci taty, stała się pracoholiczką. Nigdy nie miała na nic czasu. Wpłaca mi co miesiąc na konto 100 funtów. Rozmawiamy tylko podczas kolacji. Powiedziałam jej, że dziś przyjdzie do mnie Lena, a ona mnie olała. Wyszła bez pożegnania, jak to robi zazwyczaj. Czekałam więc na przyjaciółkę w salonie. Przyszła po czternastej. ja poszłam do kuchni robić przekąski, a ona włączyła telewizor i szukała jakiegoś dobrego filmu. Gdy do niej doszłam, ona siedziała na ziemi i grzebała w szafce.
D: Czego tam szukasz?
L: Szczęścia.....nie ma nic ciekawego w telewizji, więc myślałam, że będą tu jakieś płyty.
D: Płyty są u mojej mamy w pokoju. Tam je ostatnio zabierała.
L: No to na co czekamy. Chodźmy poszukać.
Pomogłam wstać lenie i poszłyśmy do pokoju mojej mamy.
Przeszukałyśmy wszystkie szafki i szuflady. Nie było ich.
L: Diana, a sprawdziłyśmy tą szufladę koło łóżka.
D: Nie, nie zajrzałam tam.
Wyciągnęłam szufladę. Ale były tam same papiery.
D: Może poczytamy mój akt urodzenia? Wiem, nie jest ciekawy, ale......
L: Okej.
Lena wyrwała mi papier z ręki i zaczęła czytać.
L: A tu nie powinno pisać Thomas Moore.
D: Gdzie, a tutaj. No właśnie. Czyżbym miała innego ojca?
L: Na to wygląda.
D: Ale to by znaczyło, że mama mnie okłamywała przez 18 lat. Ona by mi tego nie zrobiła.
L: Skąd wiesz? Może robiła to dla twojego dobra?
Wzruszyłam ramionami.
L: Porozmawiaj z nią.
D: Pójdę do niej do pracy.
L: Poczekaj na nią w domu.
D: Przed chwilą przysłała mi sms'a o treści "Córeczko, wrócę dzisiaj troszeczkę później. Buziaczki"
L: To iść z tobą?
D: Chodźmy.
Zwinęłam dokument, ubrałam płaszcz i wyszłam z domu. Lena już na mnie czekała.
Ruszyłyśmy do pracy mamy.
Nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że moim ojcem może być ktoś inny.
Doszłyśmy na miejsce 10 minut potem.
Weszłyśmy tam.
D: Dzień dobry, ja do pani Juli Moore.
L: Prosto i na lewo, poinformować ją o wizycie.
D: Nie, dziękuję. Poradzimy sobie.
Poszłam korytarzem w stronę gabinetu mamy.
Zapukałam do drzwi i weszłam.
J: Cześć Diana, chcesz coś?
D: Wyjaśnisz mi, co to ma znaczyć?!
Rzuciłam jej na biurko dokument.
J: Córeczko to nie tak....
D: A jak?! Okłamywałaś mnie przez 18 lat! Mówiłam do obcego gościa "tato" a ty tylko na to patrzyłaś!. Thomasa też okłamywałaś?! A może nawet Paul Higgins nie wie o moim istnieniu, co?!
J: Thomasa poznałam jak byłam z tobą w ciąży. Kochaliśmy się. Został z nami i się nami opiekował.
D: Widać jaki bierzesz z niego przykład!
J: Diana, proszę.
D: Nie mamo, jeszcze dziś się wynoszę. Nie masz dla mnie czasu. Nigdy nie usiądziesz ze mną przy kawie i nie zapytasz "co w szkole?"
J: Zmienię się, obiecuję.
D: Za późno na zmiany. Przeoczyłaś swoją szansę.
Wyszłam, zamykając z hukiem drzwi.
L: I jak?
D: Nawet nie pytaj.
Wybiegłam z budynku i pobiegłam prosto do domu. Chciałam jak najszybciej spakować swoje rzeczy i się wynieść z tego domu.
Lena biegła za mną, ale byłam szybsza.
Następnie usłyszałam tylko jedno słowo i zrobiło się ciemno.
Brzmiało "Uważaj!"





2 komentarze: