czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 4

Lo: Powiedzcie nam swoje imiona - Powiedział Louis gdy wszystkie już byłyśmy na scenie.
K: Jestem Paula - Powiedziała dziewczyna o brązowych włosach.
A: Ja mam na imię Karolina
H: A ty? - Hazza spojrzał na mnie.
D: Ja jestem Diana.
Z: No to teraz jak znamy wasze imiona, możemy zaczynać. Kto odpowie na pierwsze pytanie?
W tym momencie nie wiedziałam co mnie czeka. Czy to będę ja, czy nie ja. Czy odpowiem dobrze czy źle....Nawet nie zauważyłam że dziewczyny które stały koło mnie już odpowiedziały na swoje pytania. Teraz moja kolej.
H: Diano, wymień nasze rodzinne miejscowości. - Harry zadał mi to pytanie a ja poczułam, że słowa same wypadają mi z ust.
D: Ty urodziłeś się w Holmes Chapel, Liam w Wolverhampton, Louis w Doncaster, Niall w Mullingar a Zayn w Bradford.
Lo: Świetnie, no to kolejna kolejka.
A ja kolejny raz pogrążyłam się w myślach i kolejny raz dobrze odpowiedziałam na pytanie. Zostałam tylko ja i blondynka o imieniu Karolina, gdyż Paula nie odpowiedziała poprawnie na pytanie które jej zadano.
N: Diana, teraz pytanie do ciebie. Kto napisał moją oficjalną biografię?
D: Em....to była Alice Montgomery
N: Nie, ona napisała biografię Harrego. No to teraz to samo pytanie do ciebie Karolina.
D: To był Danny White - Dziewczyna odpowiedziała z entuzjazmem na zadane jej pytanie.
Li: No to mamy werdykt. Zwyciężyła Karolina. A wam dziewczyny dziękuję za udział. Spisałyście się doskonale.
Odwróciłam się w stronę chłopaków i spojrzałam na ich uśmiechnięte twarze. W końcu mogę ich widzieć po raz ostatni. Rozmawiali coś między sobą. Zielonooki odwrócił się jednak i uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech i zeszłam ze sceny kierując się z powrotem do mojego rzędu. Po koncercie wyszłam (nie wiem jednak jak mi się to udało) jako jedna z pierwszych z sali. Od razu skierowałam się do wyjścia. Miałam iść jeszcze za kulisy bo pozwalał mi na to bilet VIP ale nie chciałam. Czułam że się rozklejam. Poszłam do kiosku i nie wiem dlaczego, kupiłam paczkę papierosów. Może chciałam w ten sposób odreagować? Tylko że nigdy wcześniej nie sięgałam po to. Stamtąd udałam się za budynek. Wyciągnęłam z torebki zapalniczkę i zapaliłam. Zamyśliłam się, a po chwili prawie dostałam zawału.
Ktoś dotknął mnie od tyłu.
H: Przepraszam, że cię przestraszyłem, chciałem tylko zapytać czy masz zapalniczkę.
Ja wyciągnęłam poszukiwaną rzecz z torebki i odwróciłam się w stronę chłopaka, jednocześnie podając mu to o co prosił.
H: Ty jesteś Diana, prawda? - Harry? A co on tu właściwie robi?!
D: Tak, muszę już lecieć - powiedziałam niepewnie i ruszyłam przed siebie.
H: Poczekaj, twoja koleżanka Lena cię szukała. Miałaś się z nią spotkać czy coś takiego.
D: Powiedz jej, że wracam do domu i niech na mnie nie czeka.
H: Chodź ze mną. Zaprowadzę cię do niej a potem pojedziesz. Nie daj się prosić dwa razy.
D: Nie sądzę żeby to był dobry pomysł. Samolot mam za trzy godziny, a muszę jeszcze coś załatwić.
H: No chodź. Co ci szkodzi. Zdążysz.
D: No dobrze, chodźmy. - Harry dalej namawiał mnie na spotkanie z Leną, w końcu uległam.
Ruszyłam za chłopakiem, który starał mi się dotrzymywać kroku.
H: Skąd jesteś?
D: Mieszkam w Grays w hrabstwie Thurrock.
H: Aha, to niedaleko od Londynu.
D: No tak. W sumie jeżdżę tam w każde wakacje.
H: Aha. Co robią twoi rodzice? Znaczy gdzie pracują? - To pytanie mnie zaskoczyło.
D: Em, mama jest sekretarką a tato...- No właśnie, co mam tutaj odpowiedzieć? - Tato pracuje jako menadżer sławnego zespołu.
H: Jakiego? Może go znam.
D: Znasz z pewnością - Uśmiechnęłam się do Harrego - Daleko jeszcze?
H: Nie, już jesteśmy.
Harry odtworzył przede mną drzwi i weszliśmy do środka, po czym skierowaliśmy się korytarzem w lewo.
Siedziała tam reszta zespołu i 4 dziewczyny które zostały wylosowane.
D: Gdzie jest ta Karolina? - Zapytałam gdy nie dostrzegłam wśród dziewczyn mojej rywalki, jednak nie dostałam odpowiedzi.
L: Gdzie ty byłaś?! Dzwoniłam do ciebie kilkadziesiąt razy! - Usłyszałam głos mojej przyjaciółki.
D: Byłam kilka budynków stąd. Harry przyszedł i powiedział że masz do mnie jakąś sprawę.
N: A właściwie wszyscy mamy.
D: No okej, ale ja za niedługo mam samolot i...zaraz zaraz, wszyscy?
Z: Yhym, chodzi właściwie o to że ta Karolina nie może z nami pojechać a ta brunetka Paula już dawno się stąd zwinęła.
Lo: Mamy więc wolne miejsce a Harry zaproponował, że weźmiemy ciebie i poszedł cię szukać.
Spojrzałam zaskoczona na zielonookiego a potem na całą resztę.
D: To miło z waszej strony. Dziękuję.
Li: Nie dziękuj nam, tylko jemu. - Liam wskazał na Hazzę.
H: Będzie jeszcze wiele okazji na to.
Z: No to gdzie lecimy? - Zapytał po chwili ciszy Zayn - Ja jestem za Hiszpanią, a wy?
Wszyscy wspólnie odpowiedzieli, że im to odpowiada, więc.......Spędzę z chłopakami czas i do tego jeszcze w Hiszpani!!!!!

Hmm, ten rozdział też jest z małym poślizgiem za co bardzo ale to bardzo przepraszam. Nie miałam u taty internetu przez tydzień a teraz jestem już w domu. I jak wam się podoba? Następny dodam w jutro jak będzie przynajmniej 3 komentarze :D Kocham was, buziaczki :*






niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 3

Przeczytaj notkę pod rozdziałem! :D

W kopercie były dwa bilety na koncert One Direction!
Zaczęłyśmy piszczeć i skakać z radości. Mama nas uspokajała ale na próżno. W końcu tylko kiwnęła ręką i wyszła z kuchni. 
D: Aaa! O boże! Nie mogę w to uwierzyć!
L: Ja też! 
D: Chodźmy do mojej mamy. Musimy jej podziękować.
Razem poszłyśmy do kuchni.
D: Nadal nie mogę uwierzyć! Bardzo ci dziękuję!
Podeszłam do moje rodzicielki i ją przytuliłam.
L: Ja też dziękuję, to miło z pani strony.
M: To taki mały drobiazg dla was. Wiem że kochacie ten zespół obydwie i nie chciałam kupować biletu tylko dla Diany.
D: Kocham cię!
M: Ja ciebie też.
D: Mamo, kiedy ty zamówiłaś te bilety?
M: Dwa miesiące temu, koncert jest pojutrze. Musicie się więc spakować. Wylatujemy jutro z rana.
D: My?
M: Tak, lecę z wami. Mam tam ważne rzeczy do załatwienia, jednak nie zostanę z wami tam do koncertu. Muszę wracać tu do Anglii, bo mam szkolenie i nie będzie mnie w domu przez miesiąc.
D: Poradzimy sobie.
M: To dobrze, mam taką nadzieję. A ty Diano będziesz miała szansę spotkać się z Paulem. - Ostatnie zdania mama powiedziała z wyraźnie skwaszoną miną.
D: Nie wiem czy jestem na to gotowa. Tak wiem, dopiero chciałam go poznać, ale to dla mnie zbyt dużo.
M: Rozumie, ale nie uważacie, że trzeba iść się spakować i iść spać? Ja już wszystko załatwiłam z mamą Leny i może jechać. A poza tym dziś śpi u nas. Musisz tylko się spakować.
L: Okej, to ja już lecę! - Lena pociągnęła mnie za sobą drzwi.
D: Ej, a ktoś zapytał czy z tobą idę?
L: Nie, i tak wiem, że pójdziesz.
D: No, w sumie - Obie zaczęłyśmy się śmiać.
Ubrałyśmy się i wyszłyśmy z domu.
Do domu Leny było dwa kilometry, poszłyśmy pieszo bo uznałyśmy, że wyjdzie nam to na dobre.
Po kilkunastominutowej drodze doszłyśmy do małego domku. Lena poszła pierwsza i odtworzyła nam drzwi.
Jej mama pewnie pojechała na zakupy. Poszłyśmy od razu do jej pokoju. Ja odtworzyłam szafę a ona wyjęła małą podręczną torbę z pod łóżka. Spakowałyśmy najpotrzebniejsze rzeczy.
L: kosmetyczka jest, bielizna jest, ciuchy są.....wszystko. możemy już iść.
Pomogłam znieść Lenie torbę na dół a potem poszłyśmy do mnie. Po godzinie byłam już spakowana i usiadłyśmy pooglądać film. Jednak szybko skończyłyśmy, ponieważ był bardzo nudny. Poszłyśmy do mojego pokoju i położyłyśmy się spać.

Następnego dnia

Wstałyśmy o 7 rano. Ja ubrałam się w to, a Lena w to. O 9 miałyśmy wylecieć, więc musiałyśmy się sprężać. Wszystko jeszcze dokładnie sprawdziłyśmy. Najważniejsze co miałam mieć to bilet. Leżał na spodzie mojej torebki, którą przewiesiłam przez ramię. Lena też schowała bilet do torebki.
W sumie byłyśmy już gotowe o 8 rano. Zjadłyśmy śniadanie i wyjechałyśmy. Odprawa trwała 30 minut, potem wsiadłyśmy do samolotu i wylecieliśmy. Na miejsce dolecieliśmy o 16, bo były opóźnienia.

Dzień koncertu

To dziś moje marzenia miały się spełnić. Miałam iść na koncert One Direction! O boże! Nastawiłam budzik na  8:30.
Oczywiście kilka razy go wyłączyłam, ale jak sobie przypomniałam, że koncert zaczyna się o 11 to wyskoczyłam z łóżka jak oparzona. Poranna toaleta, potem śniadanie.....na koniec ubrałam się w to i rozpuściłam włosy. Lena założyła to.
Wyrobiłyśmy się na 10:00.
D: No to ja zadzwonię po taksówkę a ty sprawdź czy mamy obydwie bilety.
L: Okej.
Lena zaczęła grzebać w torebce i szukać przepustek na koncert a ja zadzwoniłam po taxi.
Auto przyjechało po 10 minutach. Wyszłyśmy z hotelu i wsiadłyśmy do taksówki.
Kilka minut później byliśmy na miejscu.
Wysiadłyśmy i zaczęłyśmy iść w stronę wejścia, co wcale nie było łatwe.
W końcu wpadłyśmy na jakiegoś ochroniarza. Byłyśmy już 5 minut spóźnione na próbę chłopaków.
Pokazałyśmy mu bilety a on zaprowadził nas do budynku. Wskazał nam drzwi, które prowadziły na ogromną salę, w której mieli grać chłopcy. Razem z Leną podeszłyśmy do drzwi. Próbowałam je odtworzyć ale nie dałam rady. Oczywiście jak to ja, nie zauważyłam, że drzwi otwiera się w dość dziwny sposób. Lena odtworzyła je za mnie. Weszłyśmy do środka, a drzwi zamknęły się z wielkim hukiem. Wszystkie twarze od razu powędrowały na nas. Przy scenie stała dość liczna grupa dziewczyn, a chłopcy siedzieli na scenie i z nimi rozmawiali. Gdy nas zobaczyli zeszli ze sceny i do nas podeszli.
Z: Takie z was fanki, a spóźniłyście się na naszą próbę?!
D: Ale my tylko....-zaczęłam plątać się we słowach.
N: On tylko żartował - Niall uśmiechnął się do nas i znowu zaczął mówić.
N: Jak macie nie imię?
D: Ja jestem Diana, a to jest Lena.
H: Miło was poznać, mysię raczej przedstawiać nie będziemy, bo wiecie kim jesteśmy.
Li: Chłopaki, chodźcie, musimy kontynuować próbę. A poza tym one się już niecierpliwią - Liam wskazał na dziewczyny pod sceną.
L: To chodźmy.
Poszłyśmy z Leną za chłopakami, a następnie stanęłyśmy pod sceną.
Oni zaczęli grać a my śpiewałyśmy razem z nimi, dobrze znane nam piosenki.
Po 15 minutach na salę wbiegł cały tłum Directioners. Wszystkie piszczały, i skakały ze szczęścia.
Na scenę wyszli chłopcy i na początku przywitali wszystkie fanki. Potem zaśpiewali kilka singli.
N: A teraz chcielibyśmy ogłosić konkurs.
H: Wylosujemy 4 numery biletów, a ich właściciele będą mieli okazje spędzić z nami dwa tygodnie.
Z: Do tego wylosujemy też 3 szczęśliwe osoby które zmierzą się w pojedynku. Ta która wygra będzie 5 szczęściarą, która spędzi z nami czas.
Lo: W konkursie przetestujecie swoją wiedzę o nas. - Dopowiedział szybko Lou.
Liam losował jako pierwszy.
Li: Bilet numer 6914
Na scenę weszła dziewczyna o blond włosach, chyba w naszym wieku.
Z: No to teraz czas na mnie - Zayn włożył rękę do duże kuli i wyciągnął karteczkę. - Numer 26
L: O boże! Nie mogę w to uwierzyć! To ja! - Lena cieszyła się jak głupia. Rozumiałam ją.
D: Idź już, bo pomyślą, że cię nie ma.
Lena zaczęła iść w kierunku sceny a po chwili stała już koło blondynki.
H: Teraz numer 891.
Lo: I od razu zaprosimy osobę z biletem numer 53.
Na scenę weszły dwie dziewczyny. Były o kilka lat od nas młodsze.
N: No to teraz uwaga! Na scenę prosimy numer 360, 4302 i numer.....
Błagałam, żebym to była ja. Boże, Lenie się udało, mi też musi.
N: I numer 25!



Przepraszam was bardzo za tak długi poślizg w dodawaniu opowiadań. Nie mogłam zalogować się na bloggera. Hasło mi nie wchodziło i dopiero przed wczoraj zaczęłam pisać ten rozdział. Mam nadzieję że wam się spodoba i jeszcze raz was przepraszam. Jak możecie, dodawajcie komentarze. Dla was to tylko kilka sekund a dla mnie motywacja do dalszego pisania. Jak możecie to też zaobserwujcie bloga ;)

Lena











poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 2

Przeczytaj notkę pod rozdziałem ;)

Odtworzyłam oczy. Dookoła mnie piszczały jakieś sprzęty. Zastanawiałam się gdzie jestem i co ja tu właściwie robię. Nie mogłam jednak dojść do tego. Postanowiłam więc zobaczyć to miejsce. Powoli, opierając się na rękach, usiadłam na metalowym łóżku. Spojrzałam na ręce, na których miała przyczepione - jak nazywałam to w dzieciństwie - motylki. Następnie zaczęłam rozglądać się po pokoju. Były tu poustawiane różnego typu sprzęty. Gdy najechałam wzrokiem na drzwi, zauważyłam, że się otwierają. Do środka weszła niska kobieta w białym fartuchu. Podeszła do łóżka i zaczęła spisywać jakieś liczby z monitora, który stał obok.
D: Gdzie ja jestem? - Odezwałam się gdy kobieta skończyła swoją pracę. Wcześniej siedziałam w milczeniu.
P: W szpitalu złotko. Miałaś wypadek.
D: Ale jak to?
P: Pani koleżanka chce się z panią zobaczyć, ona pani wszystko powie. Wpuścić ją?
D: Tak, dziękuję.
Pielęgniarka wyszła za drzwi, a po chwili weszła Lena.

***Lena***

Od dwóch godzin czekałam na pozwolenie wejścia do Diany. Napisałam SMS'a do jej mamy, ale ona mi odpisała, że robi coś ważnego i przyjedzie po 18.  Cały czas krążyli koło niej jacyś lekarze. Ten czas spędziłam w szpitalnej kafejce. Gdy weszłam na piętro mojej przyjaciółki, skierowałam się do jej tymczasowego pokoju. Właśnie wchodziła do niego pielęgniarka. Podbiegłam do niej.
L: Można już wejść do Diany?
P: Sprawdzę czy wszystko jest dobrze i panią wpuszczę do środka.
L: Dobrze.
Czekałam 5 minut. W końcu pielęgniarka wyszła i kazała mi wejść do środka.
L: Diana, w końcu się wybudziłaś. Lekarze nie chcieli mi nic mówić.
D: Co się właściwie stało/
L: Wybiegłaś z pracy swojej mamy. Płakałaś i wbiegłaś na ulicę. Przez łzy chyba nie zauważyłaś auta, dobrze że nie jechało szybko. Zdążyło troszkę przyhamować, ale i tak pod nie wleciałaś. Wpadłaś i uderzyłaś się głową o beton czy jak to się nazywa. Od razu zadzwoniliśmy na pogotowie. Przyjechali po kilku minutach.
Stwierdzili, że nic sobie nie złamałaś, ale mocno uderzyłaś się w głowę i było prawdopodobieństwo że masz wstrząs mózgu. Ale wykluczyli to. Teraz masz tylko odpoczywać.
D: A mama?
L: Napisałam jej że miałaś wypadek, odpisała, że przyjedzie po 18.
D: A która jest godzina?
Lena wyjęła telefon i spojrzała na wyświetlacz.
L: Jest 17:30.
D: Ona nie przyjedzie. - Diana z góry zakładała, że jej mama znowu ją oleje.
L: Przyjedzie, zobaczysz.
D: Eh, możesz mi podać wody. Strasznie chce mi się pić.
Podałam Dianie wodę.
L: Diana, idę tylko do toalety. Zaraz wracam.
D: Okej.
Wyszłam z pokoju i podążyłam korytarzem do toalety.

***Diana***

Lena wyszła, a ja odstawiłam wodę na szafkę. Po dwóch minutach drzwi otworzyły się ponowie. Pewnie to Lena wróciła. Ale za drzwi wyłoniła się wysoka kobieta. gdy się odwróciła, rozpoznałam w niej swoją rodzicielkę.
M: Cześć kochanie. Jak się czujesz?
D: Nagle cię to zainteresowało?
M: Diana, przepraszam za tamto. Uznałam z Thomasem, że powiemy ci dopiero gdy skończysz 18 lat. Ale gdy on umarł, nie umiałam ci tego powiedzieć. Doznałabyś podwójnego bólu.
D: A co ja teraz czuję? To bolało bardziej niż wszystkie przykrości które mnie w życiu spotkały.
M: Naprawdę cie przepraszam. Jeżeli będziesz chciała, możesz wyjechać. Nie mogę ci tego zabronić. Masz już 18 lat, możesz robić co zechcesz. Jeszcze raz cię przepraszam.
Mama wstała i skierowała się w stronę wyjścia.
W ostatniej chwili coś mnie tknęło i się odezwałam.
D: Ja też przepraszam, nie powinnam tak na ciebie naskakiwać.
Moja rodzicielka uśmiechnęła się do mnie i wyszła.
Wkrótce po niej przyszedł lekarz i powiedział, że już jutro będę mogła wyjść ze szpitala.
Ucieszyłam się jak małe dziecko. Nie chcę spędzić tu kolejnego dnia. Czeka mnie jeszcze tutaj noc, ale to wytrzymam.

Rano

Obudziłam się po dziesiątej. Leny nie było, więc postanowiłam do niej zadzwonić. Sięgnęłam po telefon, który znajdował się w szufladzie. Wpisałam tak dobrze znany mi numer i zadzwoniłam. Odebrała po trzech długich sygnałach.
D: No hej, wstałaś już?
L: Co ty taka całą w skowronkach?
D: Wychodzę dziś. Możesz po mnie przyjechać?
L: Oczywiście, zaraz wyjadę. Tylko się ogarnę.
D: Czekam.
Rozłączyłam się, a telefon wpakowałam do torebki. Po chwili przyszedł lekarz, który przyniósł mi wypis.
Podziękowałam lekarzowi i zaczęłam się pakować. W sumie miałam tutaj tylko wodę, telefon, wypis i ładowarkę.
Około 10:30 przyjechała Lena i razem pojechałyśmy do mojego domu.

Dwa tygodnie później

W końcu wolne od szkoły! Tylko dwa tygodnie ale to już coś. Ja Lena postanowiłyśmy to uczcić. Z samego rana wybrałyśmy się do centrum handlowego. Od wypadku wszystko się zmieniło. Mama się zmieniła. Teraz nie przebywa w pracy 24 godziny na dobę. Pyta się mnie jak w szkole i wogóle. Stała się bardziej opiekuńcza.
Poprosiłam ją o troszkę więcej pieniędzy, gdyż postanowiłyśmy zaszaleć.
Dostałam 300 funtów.
Mama nas tam zawiozła, a potem pojechała na pocztę. Miała coś ważnego do odebrania.
A my poszłyśmy do pierwszego lepszego sklepu.
Kupiłam tam szare rurki i spodnie w moro. W następnym kupiłam sobie niebieską sukienkę, białą bluzkę i jeszcze jedną bluzkę. Lena była już cała obładowana zakupami, a ja miałam jedynie dwie torby.
Poszłyśmy jeszcze kupić sobie jakieś buty. Lena wybrała fioletowe conversy, a ja czerwone.
Po udanych zakupach zadzwoniłam po mamę. Czekałyśmy na nią pod Centrum Handlowym pięć minut.
Gdy w końcu przyjechała, wsiadłyśmy do samochodu z naszymi torbami.
M: Udały się zakupy?
L: Tak
D: Bardzo
M: To fajnie. No to teraz jedziemy do domu. Wypożyczyłam wam film.
Uśmiechnęłam się do mamy i oparłam głowę o okno. Jechałyśmy kilka minut, ale nie tą drogą co zwykle.
Gadałam z Leną aż do przystanku, którym był nasz dom.
Zaniosłyśmy torby do mojego pokoju i zeszłyśmy na dół. Mama trzymała w ręce jakąś kopertę.
D: Co to jest? - Zapytałam się jej z ciekawością.
M: Dla was, wiedziałam że o tym marzysz i zresztą Lena też. Zarobiłam trochę pieniędzy i kupiłam je. Odtwórzcie.
Wzięłam od mamy kopertę i rozerwałam ją.
Razem z Leną zaczęłyśmy piszczeć. Nie mogłyśmy w  to uwierzyć.


Rozpisałam się w tym rozdziale. Ale nie jestem z niego tak bardzo zadowolona.
Mam do was wielką prośbę. Dodawajcie komentarze, dla was to tylko kilka sekund a dla mnie motywacja do dalszego pisania ;* 

Elena




czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 1

***Diana***

Siedziałam w domu. Jak zwykle sama, bo moja mama była zajęta papierami. Od śmierci taty, stała się pracoholiczką. Nigdy nie miała na nic czasu. Wpłaca mi co miesiąc na konto 100 funtów. Rozmawiamy tylko podczas kolacji. Powiedziałam jej, że dziś przyjdzie do mnie Lena, a ona mnie olała. Wyszła bez pożegnania, jak to robi zazwyczaj. Czekałam więc na przyjaciółkę w salonie. Przyszła po czternastej. ja poszłam do kuchni robić przekąski, a ona włączyła telewizor i szukała jakiegoś dobrego filmu. Gdy do niej doszłam, ona siedziała na ziemi i grzebała w szafce.
D: Czego tam szukasz?
L: Szczęścia.....nie ma nic ciekawego w telewizji, więc myślałam, że będą tu jakieś płyty.
D: Płyty są u mojej mamy w pokoju. Tam je ostatnio zabierała.
L: No to na co czekamy. Chodźmy poszukać.
Pomogłam wstać lenie i poszłyśmy do pokoju mojej mamy.
Przeszukałyśmy wszystkie szafki i szuflady. Nie było ich.
L: Diana, a sprawdziłyśmy tą szufladę koło łóżka.
D: Nie, nie zajrzałam tam.
Wyciągnęłam szufladę. Ale były tam same papiery.
D: Może poczytamy mój akt urodzenia? Wiem, nie jest ciekawy, ale......
L: Okej.
Lena wyrwała mi papier z ręki i zaczęła czytać.
L: A tu nie powinno pisać Thomas Moore.
D: Gdzie, a tutaj. No właśnie. Czyżbym miała innego ojca?
L: Na to wygląda.
D: Ale to by znaczyło, że mama mnie okłamywała przez 18 lat. Ona by mi tego nie zrobiła.
L: Skąd wiesz? Może robiła to dla twojego dobra?
Wzruszyłam ramionami.
L: Porozmawiaj z nią.
D: Pójdę do niej do pracy.
L: Poczekaj na nią w domu.
D: Przed chwilą przysłała mi sms'a o treści "Córeczko, wrócę dzisiaj troszeczkę później. Buziaczki"
L: To iść z tobą?
D: Chodźmy.
Zwinęłam dokument, ubrałam płaszcz i wyszłam z domu. Lena już na mnie czekała.
Ruszyłyśmy do pracy mamy.
Nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że moim ojcem może być ktoś inny.
Doszłyśmy na miejsce 10 minut potem.
Weszłyśmy tam.
D: Dzień dobry, ja do pani Juli Moore.
L: Prosto i na lewo, poinformować ją o wizycie.
D: Nie, dziękuję. Poradzimy sobie.
Poszłam korytarzem w stronę gabinetu mamy.
Zapukałam do drzwi i weszłam.
J: Cześć Diana, chcesz coś?
D: Wyjaśnisz mi, co to ma znaczyć?!
Rzuciłam jej na biurko dokument.
J: Córeczko to nie tak....
D: A jak?! Okłamywałaś mnie przez 18 lat! Mówiłam do obcego gościa "tato" a ty tylko na to patrzyłaś!. Thomasa też okłamywałaś?! A może nawet Paul Higgins nie wie o moim istnieniu, co?!
J: Thomasa poznałam jak byłam z tobą w ciąży. Kochaliśmy się. Został z nami i się nami opiekował.
D: Widać jaki bierzesz z niego przykład!
J: Diana, proszę.
D: Nie mamo, jeszcze dziś się wynoszę. Nie masz dla mnie czasu. Nigdy nie usiądziesz ze mną przy kawie i nie zapytasz "co w szkole?"
J: Zmienię się, obiecuję.
D: Za późno na zmiany. Przeoczyłaś swoją szansę.
Wyszłam, zamykając z hukiem drzwi.
L: I jak?
D: Nawet nie pytaj.
Wybiegłam z budynku i pobiegłam prosto do domu. Chciałam jak najszybciej spakować swoje rzeczy i się wynieść z tego domu.
Lena biegła za mną, ale byłam szybsza.
Następnie usłyszałam tylko jedno słowo i zrobiło się ciemno.
Brzmiało "Uważaj!"





środa, 1 stycznia 2014

Cześć! :D

Chciałabym was zachęcić do czytania tego bloga. Będę starała się dodawać rozdziały co tydzień a może nawet szybciej ;)
Liczę też na wasze komentarze pod rozdziałami :*
Na razie tylko tyle.

Elena