To tak...nie wiem od czego zacząć.
Przepraszam was że tak długo nie było rozdziału, ale: Nie było mnie przez miesiąc w domu a wcześniej internet mi nie działał na moim kompie bo był tak zawirusowany itd. teraz go przeinstalowałam i mogę znowu pisać. Nawet nie wiecie jak się z tego powodu cieszę :D
Dzisiejszy rozdział, co was pewnie zasmuci, jest ostatnim rozdziałem :( To tak na prawdę było moje pierwsze dziecko (blog) i trudno mi sie z nim rozstać. Chciałabym wiedzieć ile osób czytało tego bloga więc was tak bardzo proszę, jeżeli przeczytaliście, skomentujcie :*
Niedługo dodam Epilog tutaj, ale nie martwcie się, teraz gdy ten blog już skończyłam, na głowie będę miała już tylko 1. Oto link: http://tajemnicze-uczucie.blogspot.com/
Następny rozdział dodam, jak tu pojawi się Epilog , pap :*
Jechaliśmy z Niallem w całkowitej ciszy. Nie licząc oczywiście radia, które grało przeróżne piosenki w tle.
W końcu zdecydowałam się przerwać milczenie. Byliśmy już tylko kilka kilometrów od mojej rodzinnej miejscowości więc nie chciałam tracić ani sekundy dłużej.
D: Hej, Niall mam do ciebie pytanie
N: Słucham cię
D: Czy...czy myślisz że da się odzyskać starego Harry'ego?
N: Dlaczego o to pytasz?
D: Bo...nie wiem sama. Zakochałam się w nim, a on mnie tak potraktował. Myślałam, że coś między nami jest, ale widocznie się myliłam. - Nie wiem dlaczego mu się zwierzam z moich prywatnych spraw, nawet nie jesteśmy przyjaciółmi.
N: Serio?! Zakochałaś się w nim? Nie wierzę. Taka dziewczyna jak ty i ktoś taki jak on? Zasługujesz na kogoś lepszego.
D: Myślałam że mi powiesz jakieś pocieszające słowo ale nie. Wiesz co? Wysadź mnie tutaj. Stąd jest 2 kroki od mojego domu.
N: Zawiozę cię pod dom.
D: Nie Niall, wysadź mnie tutaj.
Samochód się zatrzymał a ja wysiadłam z niego. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i poszłam w nieznanym kierunku. Mam kurde tego dosyć. Czy tylko mi się wydaje czy ja popadam w depresję?
***Harry***
Wsiadłem do auta i pojechałem za tym pieprzonym samochodem Nialla.
Próbowałem sobie przypomnieć nazwę tej miejscowości w której mieszka Diana.
I w końcu samo przyszło. Wpisałem ją do nawigacji i przyśpieszyłem.
Droga wydawała mi się strasznie dłużyć, a samochodu Nialla nie było widać.
Dopiero jakieś 10 km od jej domu, minąłem go na drodze.
Szybko zawróciłem i spróbowałem zajechać mu drogę. Udało się.
Wysiadłem z samochodu i podszedłem do jego drzwi.
Odtworzył niemal od razu.
H: Gdzie ona jest?
N: Jak to gdzie, poszła do domu, wysadziłem ją tutaj niedaleko.
H: Tutaj niedaleko to znaczy gdzie?
N: Jakieś 2 kilometry stąd.
H: Ja pier*** serio?! Myślisz że ona mieszka tutaj?!
N: Tak mi powiedziała....
H: Ona do domu ma stąd około 11 km! Myślisz że ona dojdzie...?
(....)
Dwa tygodnie później, próbowałem porozmawiać z Dianą, ale ona cały czas mnie odtrącała. Mieszka w swojej miejscowości. Nie chce ze mną rozmawiać, ani ze mną ani z nikim. Siedzi zamknięta w swoim pokoju co jest dosyć dziwne. Boję się o nią...kurde, naprawdę się boję.......
***Diana***
śmierć....śmierć to jedyne o czym myślę przez te dwa tygodnie. Nie chcę już dłużej żyć, to dla mnie zbyt bolesne. Za bardzo się boję, wczoraj wyszłam poraz pierwszy na pole. W sumie do apteki, kupiłam tam bardzo silne leki na bezsenność a w monopolowym pół litrówkę. Nie chcę bolesnej śmierci typu skakanie z mostu czy coś takiego, chcę cichej, powolnej i tym podobnej.
Teraz patrzę się na tabletki na mojej dłoni. Zastanawiam się po raz ostatni czy warto to robić, ale ból jest niemiłosierny, połykam pół opakowania tabletek w mgnieniu oka i popijam to sporymi łykami wódki.
Co teraz? Czy długo mi to zajmie? W sensie umieranie...postanawiam przeprosić za wszystko Harrego i chłopaków, sięgam po telefon na biurku i wybieram numer zielonookiego.
Odbiera po 5 sygnałach.
H: Diana! Jak się cieszę że dzwonisz! Co tam u ciebie słychać?
D: Chciałabym cie za wszystko przeprosić - zaczęłam niepewnie - za wszystko to dobre i za wszystko złe, jak widać, okazałam się słabsza niż myślałam, kocham cię i przepraszam za to co się stanie. Powiedz im, że też ich kocham, wszystkich bez....-urwałam w połowie zdania, czułam że zaraz zasłabnę - Harry, to koniec, żegnaj.
Telefon wypadł mi z ręki, uderzyłam głową o narożnik łóżka i straciłam przytomność, słowa Harry'ego które usłyszałam na końcu to: "Diana, co się dzieje?! Diana!" i to był koniec, prawdziwy koniec pięknej bajki, która zaczęła się od koncertu, a wracając do Paula, wysłałam mu wczoraj list, w którym wszystko opisałam, wiem że dojdzie do niego jak już mnie nie będzie na tym świecie, ale to nawet dobrze....czuję że to już koniec,,,
Szkoda ze to juz koniec wiem ze dosyc duzo osob czytalo tw bloga ale pewnie juz nie wchodza bo mysla ze usunelas dzieki za tp co napisalas :** pozdro swietny blogbczekam na epilog ♥♥♥♥
OdpowiedzUsuń