środa, 8 października 2014

Rozdział 15

 To tak...nie wiem od czego zacząć.

Przepraszam was że tak długo nie było rozdziału, ale: Nie było mnie przez miesiąc w domu a wcześniej internet mi nie działał na moim kompie bo był tak zawirusowany itd. teraz go przeinstalowałam i mogę znowu pisać. Nawet nie wiecie jak się z tego powodu cieszę :D
Dzisiejszy rozdział, co was pewnie zasmuci, jest ostatnim rozdziałem :( To tak na prawdę było moje pierwsze dziecko (blog) i trudno mi sie z nim rozstać. Chciałabym wiedzieć ile osób czytało tego bloga więc was tak bardzo proszę, jeżeli przeczytaliście, skomentujcie :* 
Niedługo dodam Epilog tutaj, ale nie martwcie się, teraz gdy ten blog już skończyłam, na głowie będę miała już tylko 1. Oto link: http://tajemnicze-uczucie.blogspot.com/
Następny rozdział dodam, jak tu pojawi się Epilog , pap :* 


Jechaliśmy z Niallem w całkowitej ciszy. Nie licząc oczywiście radia, które grało przeróżne piosenki w tle.
W końcu zdecydowałam się przerwać milczenie. Byliśmy już tylko kilka kilometrów od mojej rodzinnej miejscowości więc nie chciałam tracić ani sekundy dłużej.
D: Hej, Niall mam do ciebie pytanie
N: Słucham cię
D: Czy...czy myślisz że da się odzyskać starego Harry'ego?
N: Dlaczego o to pytasz?
D: Bo...nie wiem sama. Zakochałam się w nim, a on mnie tak potraktował. Myślałam, że coś między nami jest, ale widocznie się myliłam. - Nie wiem dlaczego mu się zwierzam z moich prywatnych spraw, nawet nie jesteśmy przyjaciółmi.
N: Serio?! Zakochałaś się w nim? Nie wierzę. Taka dziewczyna jak ty i ktoś taki jak on? Zasługujesz na kogoś lepszego.
D: Myślałam że mi powiesz jakieś pocieszające słowo ale nie. Wiesz co? Wysadź mnie tutaj. Stąd jest 2 kroki od mojego domu.
N: Zawiozę cię pod dom.
D: Nie Niall, wysadź mnie tutaj.
Samochód się zatrzymał a ja wysiadłam z niego. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i poszłam w nieznanym kierunku. Mam kurde tego dosyć. Czy tylko mi się wydaje czy ja popadam w depresję?

***Harry***

Wsiadłem do auta i pojechałem za tym pieprzonym samochodem Nialla.
Próbowałem sobie przypomnieć nazwę tej miejscowości w której mieszka Diana.
I w końcu samo przyszło. Wpisałem ją do nawigacji i przyśpieszyłem.
Droga wydawała mi się strasznie dłużyć, a samochodu Nialla nie było widać.
Dopiero jakieś 10 km od jej domu, minąłem go na drodze.
Szybko zawróciłem i spróbowałem zajechać mu drogę. Udało się.
Wysiadłem z samochodu i podszedłem do jego drzwi.
Odtworzył niemal od razu.
H: Gdzie ona jest?
N: Jak to gdzie, poszła do domu, wysadziłem ją tutaj niedaleko.
H: Tutaj niedaleko to znaczy gdzie?
N: Jakieś 2 kilometry stąd.
H: Ja pier*** serio?! Myślisz że ona mieszka tutaj?!
N: Tak mi powiedziała....
H: Ona do domu ma stąd około 11 km! Myślisz że ona dojdzie...?
 (....)


Dwa tygodnie później, próbowałem  porozmawiać z Dianą, ale ona cały czas mnie odtrącała. Mieszka w swojej miejscowości. Nie chce ze mną rozmawiać, ani ze mną ani z nikim. Siedzi zamknięta w swoim pokoju co jest dosyć dziwne. Boję się o nią...kurde, naprawdę się boję.......


***Diana***

śmierć....śmierć to jedyne o czym myślę przez te dwa tygodnie. Nie chcę już dłużej żyć, to dla mnie zbyt bolesne. Za bardzo się boję, wczoraj wyszłam poraz pierwszy na pole. W sumie do apteki, kupiłam tam bardzo silne leki na bezsenność a w monopolowym pół litrówkę. Nie chcę bolesnej śmierci typu skakanie z mostu czy coś takiego, chcę cichej, powolnej i tym podobnej.
Teraz patrzę się na tabletki na mojej dłoni. Zastanawiam się po raz ostatni czy warto to robić, ale ból jest niemiłosierny, połykam pół opakowania tabletek w mgnieniu oka i popijam to sporymi łykami wódki.
Co teraz? Czy długo mi to zajmie? W sensie umieranie...postanawiam przeprosić za wszystko Harrego i chłopaków, sięgam po telefon na biurku i wybieram numer zielonookiego.
Odbiera po 5 sygnałach.
H: Diana! Jak się cieszę że dzwonisz! Co tam u ciebie słychać?
D: Chciałabym cie za wszystko przeprosić - zaczęłam niepewnie - za wszystko to dobre i za wszystko złe, jak widać, okazałam się słabsza niż myślałam, kocham cię i przepraszam za to co się stanie. Powiedz im, że też ich kocham, wszystkich bez....-urwałam w połowie zdania, czułam że zaraz zasłabnę - Harry, to koniec, żegnaj.
Telefon wypadł mi z ręki, uderzyłam głową o narożnik łóżka i straciłam przytomność, słowa Harry'ego które usłyszałam na końcu to: "Diana, co się dzieje?! Diana!" i to był koniec, prawdziwy koniec pięknej bajki, która zaczęła się od koncertu, a wracając do Paula, wysłałam mu wczoraj list, w którym wszystko opisałam, wiem że dojdzie do niego jak już mnie nie będzie na tym świecie, ale to nawet dobrze....czuję że to już koniec,,,